Złoty Stok – z Wrocławia na jeden dzień
Chciałbym rozpocząć wpis tym oto magicznym zdjęciem. Ok, może dla nie wszystkich jest magiczne, bo to tylko zdjęcie, jakby nie było. Ale musicie mi uwierzyć, że tam na tarasie widokowym, obok sali baletowej, było magicznie. Zachód słońca nad Sudetami Wschodnimi – bajka.
Powyższe zdjęcie jest dla co niektórych już znane, udostępniłem je już na swoim funpage’u na Facebooku: <tutaj> i poprosiłem o zgadnięcie, gdzie zostało wykonane- niestety nikt z Was nie zgadł. Żeby nie trzymać Was w niepewności. Zdjęcie zostało wykonane na tarasie widokowym Pałacu Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbowickim. Jak się tam znalazłem? Po kolei…
Spis treści
Wyjazd z Wrocławia w kierunku Złotego Stoku
Podróż w kierunku Złotego Stoku rozpoczeliśmy koło godziny 9.30. Naszym celem było zwiedzenie Jaskini Złotej. Na miejscu byliśmy po godzinie 11. Zakupiliśmy bilety tzw. złote za 55 zł normalny. W cenie jednak mieliśmy: Zwiedzanie Kopalni Złota, Zwiedzanie Średniowiecznej Osady Górniczej, Zwiedzanie Sztolni Ochrowej i podziemny spływ łodzią. Dodam tylko, że zwiedzanie każdej z wymienionych atrakcji miało miejsce z przewodnikami, którzy przekazywali ciekawe informacje i anegdoty, a jednocześnie bawili do łez. Gdybym ponownie miał się wybrać do Złotego Stoku, to ponownie kupiłbym ten bilet. Pełna oferta dostępnych biletów tutaj.
W cenie jest również Muzeum, które stoi obok kas. Jeśli macie chwile przed zwiedzaniem kopalni albo spływem to polecam tam zajrzeć. Znajdują się tam pamiątkowe przedmioty po górnikach i złote monety, które były niegdyś tutejszą walutą. Również w tym muzeum zostaliśmy oprowadzeni przez Pana, który bardziej podążał za nami i opowiadał o eksponatach i ich historii. Nie jestem pewien czy to jest standardem, czy ów Pan nas po prostu polubił :).
Spływ łodzią to trochę za dużo powiedziane. Woda bowiem utrzymuje się w równym poziomie i przewodnik wyznaczył dwóch ochotników by odpychali łódź (jednym z nich byłem ja). Ciekawostką jest to, że płynie się niejako pod górkę. Woda zalała korytarz, który na długość stawał się coraz płytszy. Do przepłynięcia jest ok. 300 metrów. W pewnym momencie trzeba było zawrócić, bo groziło ryzyko zatrzymania się na mieliźnie.
Po około 45 minutowej wizycie na łodzi, udaliśmy się zwiedzać Jaskinie Złota, a więc główną atrakcje w Złotym Stoku, który zapewne został tak nazwany właśnie przez nią (nie jestem pewien). Taka ciekawostka, w pobliskiej restauracji można zamówić kawę ze złotą posypką. Smakuje jak zwykła kawa, ale jest ok 15 zł droższa niż przeciętna. Płaci się tylko za efekt, bo złoto nie ma żadnego smaku. Ciekawostką jest również to, że złoto było ubocznym efektem wydobywczym. Jaskinia “złota” była bowiem jaskinią wydobycia Arsenu. Arsen to substancja z której można było oczywiście wytworzyć arszenik. Czyli silnie trującą dla człowieka truciznę (główka zapałki w kilka godzin potrafi zabić). Ale przede wszystkim wykorzystywany w medycynie, garbarstwie, czy jako składnik do ochrony roślin. Ale “kopalnia arsenu” nie brzmi dobrze (choć znajdowała się w czołówce największych kopalń arsenu wówczas w Europie). Złoty marketing musi być prawda? 🙂
Średniowieczna osada górnicza
Po “spływie” łodzią, zwiedzeniu Kopalni Złota i Sztolni Ochrowej (gdzie również przewodnik opowiadał ciekawe historie), udajemy się o oddalonej dosłownie kilkadziesiąt metrów Średniowiecznej Osady Górniczej.
Osadę jak i pozostałe atrakcje, również zwiedza się z przewodnikiem. Jest to naprawdę ciekawe miejsce, gdzie na własną rękę możemy przetestować średniowieczne narzędzia. W życiu bym nie powiedział, że ogromny kołowrotek można tak łatwo wprowadzić w ruch. Oczywiście byłem pierwszym ochotnikiem który za zezwoleniem przewodnika się w nim pojawił (wraz z małym chłopcem i jego opiekunem :D).
Teren jest nieduży, ale świetnie zagospodarowany. Rzeczywiście można poczuć się jak członek średniowiecznej, wiejskiej społeczności.
Wracając do punktu wyjścia- Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim
Wracając już do domu, czyli kierując się w kierunku Wrocławia, postanowiliśmy zahaczyć o pałac w Kamieńcu Ząbkowickim. Przeglądając wcześniej trasę którą mieliśmy podążać uwagę moją przykuł właśnie on. Prezentował się świetnie na zdjęciach w internecie. Nie pomyliłem się. Ciekawa historia opowiedziana przez przewodniczkę i zachód słońca z widokiem na Sudety wynagrodził nam ten przystanek w drodze powrotnej. Na szczęście udało nam się zdążyć na ostatnie wejście o godzinie 17.00. Koszt biletu to 25 zł normalny. Pałac jest z początku XIX wieku i niesie ze sobą ciekawą historię rodu Orańskich (nie chce spoilerować, warto udać się tam na wizytę z przewodnikiem). Niestety w pałacu nie zachowało się wiele oryginalnych przedmiotów (a wręcz kilka eksponatów), ale warto zobaczyć to miejsce by przekonać się jak żyła wówczas szlachta.
Podsumowując
Oczywiście warto udać się do Złotego Stoku chociażby na jednodniową wycieczkę. Jak ktoś ma ochotę, to można się zatrzymać na cały weekend bądź nawet tydzień. Bliskość Sudetów Wschodnich nie pozwoli się nudzić, tego możecie być pewni. Ze Złotego Stoku już odchodzą szlaki turystyczne. Stąd można podjechać pod szlak chociażby Śnieżnika 1 424 m n.p.m. czy przejść się po Ścieżce w obłokach, TUTAJ relacja z mojej wyprawy w te miejsca. Tym razem jednak nie chciałem się bardzo przemęczać, bo byłem po ciężkiej grypie. Mam nadzieję, że wpis się podobał. Do następnego tripa! 🙂